Kiedyś kultywowałam piękne chwile przy kawie, czytając sobie ulubione gazetki (np. Zwierciadło) lub książki dla relaksu. To był czas dla mnie. Piękne chwile: aromatyczna kawa, słodkie co nieco i gazeta do czytania. Najlepiej się do tego nadawał sobotni poranek. Ach…
Obecnie przy małej Zosi to nierealne marzenie. Tak więc dzisiaj rano za przykładem doświadczonych już rodziców (co wiedzą, jak uciekać i gdzie się chować 😉 ), poszłam się umyć i zamknęłam na dłużej w łazience. Ukradkiem po drodze sięgając po gazetę, która od 4 tygodni spogląda na mnie wytęskliwie, a to ze stolika, a to z półek różnych, na którą ja przekładam w nadziei, że coś z jej artykułów uda mi się ukraść codzienności.
Udało się. Zanim mąż dotarł do łazienki w poszukiwaniu zatopionej żony, przeczytałam nawet 2,5 artykułu. Piękne, relaksujące przeżycie. Może następnym razem pójdę do wanny również z kawą? Albo kupię płyn do kąpieli o zapachu kawy? Zawsze to jakiś ekwiwalent…