Codziennym błędem naszym jest myślenie, że nasz ból, tęsknoty, niewygody i cierpienie jest niepowtarzalne, jednostkowe. Zamykamy się na własne życzenie w naszym małym pokoiku bez okien. Siadamy na małym krzesełku i chyboczemy w rytm choroby sierocej. Jesteśmy sami. A to g…. prawda! Nie jesteśmy sami!!!!! Takich przykrości na świecie dużo więcej. Tych rzek łez płynie wiele i o podobnym biegu… Niestety.
Zamiast więc spoglądać na swoje smutne odbicie w lustrze – zamień lusterko na okno. Wyjrzyj przez nie i zobacz innych. Okaże się, że mają bardzo podobne problemy. To może być pierwszy krok do uzdrowienia.
Ale nie jest też tak, że nikt na tej planecie nie jest szczęśliwy 😉 Spotykałam trochę ludzi, którzy nie chcieli mi uwierzyć w moje osobiste szczęście (najmniej osób wierzy, że na prawdę jestem szczęśliwa w małżeństwie 😉 haha). Ale jestem szczęśliwa (nie tylko w chwilach z mężem 😉 ) i wiem, że można walczyć o swoje szczęście i do niego dążyć. Własne piekło i własne niebo nosimy w sobie.
Ja też jestem szczęśliwą mężatką. To my tworzymy swoje szczęście z Bożą pomocą.