Śnieg ukrył niedoskonałości Warszawy pod sobą. Póki nie zamieni się w błoto wszystko wygląda jak po remoncie (przynajmniej po malowaniu, rzecz jasna – na biało). Taka prawdziwa zima w stylu klimatu kontynentalnego, mroźno i słonecznie. Zupełnie jak zimy mojego dzieciństwa. W końcu nieco mnie przywiało w kierunku wschodnim. Warszawa to nie Białystok, ale już całkiem blisko. Poza tym tak wielu tu spotykam znajomych waśnie z Białegostoku, że właśnie mam wrażenie, że nie sprowadziłam się do stolicy, lecz do „Białego”.
Adwent każe się zatrzymać na refleksję, ale chyba nie duchownym. Tyle jest imprez i tyle dodatkowych wydarzeń, że trudno pomieścić to w jednym kalendarzu. Ale sceneria adwentowa jak z bajki, tej industrialnej co prawda, ale zawsze coś.
Jednak czas relaksu, ewentualnie – czas odmiany od codzienności – czasem wyrywam wbrew rozsądkowi. Na głowie bowiem cała lista spraw „na wczoraj” i jestem spóźniona niesłychanie z terminami… Jednak miło jest spędzić kilka godzin z siostrą po sklepach bez martwienia się o małą Zosię. Co za radocha spędzić kilka chwil „bez sensu” – czyli tylko oglądając asortyment w sklepach. Fajnie by było jeszcze się przejść ulicami bez celu. Mam nadzieję, że niedługo się uda 😉