Mieszkam obecnie przy Pl. Zbawiciela w Wwie. Oglądam sobie tutaj przechodniów i tłumnych bywalców kafejek. Oni też oglądają siebie. W zasadzie mam wrażenie, że właśnie po to tu są: by oglądać i być oglądanymi. Kultura wyglądu. I co mogę powiedzieć? W odpowiedzi na ich intencje i oczekiwania: że dobrze wyglądają!!! Są wiernym odwzorowaniem kolorowych gazet i reklam. Dzięki nim nie muszę nawet tych gazet oglądać, oglądam ich wpływ na młode pokolenie – ową inkarnację i przejaw. Wynik końcowy uważam za doskonały – zrealizowany!
Ciekawa jestem co za tą fasadą się kryje? Jakie myśli i egzystencjalne bolączki przelatują synopsami? Z jakimi pytaniami zaczynają dzień? Z jakimi odpowiedziami go kończą? Czy szukają czegoś więcej niż kolejnej osoby świetnie wyglądającej, niż kolejnego wzroku na nich samych…
Nie wierzę w życie, w którym wystarczy wyglądać. Codzienność jest zbyt okrutna, by zamknąć serce, otwierając oczy. Życie jest zbyt wielopłaszczyznowe, by się przez nie prześlizgnąć…
…ale to chyba rzeczywiście kwestia WIARY