Tonę, tonę, …widać już tylko moje dłonie! 🙂
Tak się jakoś wydarza od lat kilku, że podróżuję służbowo po zakątkach Europy, spotykając moich europejskich pobratymców i wysłuchując ich niekończące się historie. To wielobarwne opowieści zdarzeń, powiązań, relacji, emocji i marzeń. Przyglądam się uważanie. Jak wiele szczegółów, jaka obszerność przestrzeni intelektualnych, cóż za zbiór powikłań i odmienności ….językowych! 🙂
Zalewa nas nie Morze Śródziemne, nie Morze Północne, ani nie Bałtyk. Zalewa nas ocean doświadczeń. Kultura wielobarwności i mnogości, odmian i wielu znaczeń. Powódź szczegółów, nieskończoność drobnostek, które budują codzienność wrażeń, przeżyć, przekonań, zawiłość historii żyć poplątanych ze sobą i całym światem.
Czasem się zachwycam tym ogromem, rosnę aż pod chmury, a czasem się skryję pod sofą, czując się mała i jeszcze mniejsza pod tym natłokiem informacji. Zdołam je jedynie pogłaskać dłonią, jak podczas biegu w wysokich trawach… Łaskoczą mnie wesoło, ale mam tylko chwilę by zachwycić się, dotknąć, uśmiechnąć i pędzić dalej przed siebie.