Od dziecka las był moim „drugim domem”, miejscem moich ucieczek od ludzi i gwaru codzienności. Mieszkałam tuż obok lasu, więc łatwo było „zapomnieć się w nim”. Tam wsłuchiwałam się nie tylko w naturę, lecz równiez w samą siebie. Budowało to moją wrażliwość. Dzisiaj zabiaram czasem moje dzieci do lasu. Dzieci jeszcze są krasnalami, więc dużo krzyczą, płosząc zające, sarny. Wiele z nich więc ucieka, zanim zbliżymy się do nich. Niemniej jednak zdarzają się miłe spotkania. Poza nimi są przecież jeszcze urocze żaby i ropuchy, które można łapać oraz sporo innych ciekawostek lasu.
Dzieci też konfrontują swój świat wyobraźni – szukają wróżek, skrzatów i innych bajkowych postaci, boją się wilka z „Czerwonego kapturka” i ciemnego lasu. Marudzą, że za długo idziemy, że komary, muchy…
Cieszę się z tych wypraw, tak odmiennych od placu zabaw, czy telewizyjnych bajek. Niech budują ich wrażliwość, tak jak budowała się moja. Pozostają miłe wspomnienia.