Można się dzisiaj porządnie zachłysnąć w oceanie możliwości, w morzu informacji, czy w wirtualnym świecie nowych znaczeń. Od haseł na codzienne przetrwanie, po memy, hasztagi i podobnie wyglądające tysiące zdjęć, brniemy wymieniając się zdawkowymi opiniami na każdy temat.
Kiedyś wysiadywałam w pięknym gmachu Biblioteki Wojewódzkiej, dotykałam z nabożną czcią dębowych biurek czytelni i oddawałam się nabożeństwu wyszukiwania informacji w opasłych rozmiarów encyklopediach wiedzy. Dzisiaj nie wychodząc z domu szybko odwiedzam „Wujka Google”, który podpowie dosłownie wszystko i to w wielu odmianach, łącznie w dyskusjami pomiędzy skrajnymi poglądami.
Dlaczego taki ogrom informacji nie pogłębia samoświadomości? Dlaczego zamiast zachłysnąć się dostępem, bezmiar wirualny używamy do ucieczek przed życiem?
Pewnie ktoś już zrobił na ten temat jakiś mem. Wystarczy wyszukać.
Ciekawi mnie jednak te ludzkie umiłowanie ucieczek. Każdy ma sporo własnych ścieżek, w których może doświadczyć „zawieszenia”, niby nieistnienia, pozoru życia… Mnożymy przyimki, zaimki, pączkujemy ogrom przymiotników, gromadzimy rzeczowniki, jednak kosztem czasowników. Uchodzi życie, zamiera w niebieskiej poświacie telewizorów, ekranów, tabletów i smartfonów. Cisza, cisza …cisza zawieszenia. Jakby wszyscy w jednej chwili wstrzymali oddech.
A życie to czasownik. Kto weźmie za nie odpowiedzialność? Kto będzie żyć? Kto zmierzy się z trudem, potem, deficytem, bólem, cierpieniem i lękiem? Kto wytrzyma wzrok prawdziwej osoby? Czy wciąż pamiętamy, jak wyglądają ci, którzy nie są modelami, mają mniej wzrostu i nie stosują kremu przeciwzmarszczkowego?
Odpowiedziaalność za siebie i życie to szorska rzeczywistość, pozbawiona złudzeń, zmęczona wielowątkowością egzystencji. W odpowiedzialności trzeba twardo stąpać po ziemi i mocno uchwycić rękojeść. To boli. Niestety odpowiedzialność nie jest nęcąca, ponieważ nie posiada pastelowej poświaty. Co może przerazić młode pokolenie: nie ma na to aplikacji.
Uciekając od życia nie uciekniemy przed barbażyńcami. Przyjdą i wyłączą nam internet. I wtedy znów zaczniemy? żyć. A może jest inny sposób niż apokalipsa? Może można się obudzić?