W totalnym chaosie zwanym też „przeprowadzką” mieliśmy wiele chwil konsternacji, zawijania czasoprzestrzeni, frustracji, braku czasu oraz …anielskich nawiedzeń. W Piśmie Świętym ‚angelos’ to nikt inny jak ‚posłaniec’ w domyśle: niebios. Tak więc kilkoro takich nas odwiedziło.
Cóż za nieziemskie przeżycie 😉
Pierwszy strzelił drinka i pomógł rozkręcić szafę. Nie został na obiad, bo leciał dalej. Dwa takie następne: oboje chude, kościste, jedno mniejsze, drugie wysokie. Przybyli w czarnych przeciwsłonecznych okularach wielkim pojazdem. Nie robiąc wiele szumu, po krótkim wypoczynku na sofie, co jeszcze nie była złożona, pomogli nam pakować najgorsze graty. Nie zabrali ze sobą skrzydeł toteż nie dało się oknem, ani balkonem wyfrunąć z szafą – trzeba było klatką schodową. Cud jednak był – po ciszy nocnej nie zbudzili ani jednego sąsiada, mimo że sapania i stękania nie było co tłumić… Następnego dnia pomagali ogarnąć największy chaos i zabrali nas do stolicy, troszcząc się, by nas sentyment nie przykuł do starych, wejherowskich zakątków.
Tam też już czekały kolejne anioły. Jedna anielica z kwiatami i obiadem/kolacją przeniosła mnie i Zosię pod nowy adres. Nie zabrakło wieczorem białego dobrego wina, choć nie ma w tym nikogo winy, że spóźniliśmy się ok. 6 h i zabrakło prądu w naszym nowym lokum.
Następnego dnia zostaliśmy porwani na skrzydłach na obiad. Następnie zaś kolejne anielice zjawiły się by zrobić nam zakupy na śniadanie następnego dnia. Przyniosły też kolejnego dnia obiad. Miło nam było, że zasmakowały w naszych nalewkach, bo musicie wiedzieć, że anioły latają całkiem bezpiecznie, mimo kilku promili we krwi (oprócz tych, co przemieszczają się samochodem). 😉
Trudno wspomnieć i o innych darach z nieba oraz sprzyjających ‚zbiegach okoliczności’ lub ‚uśmiechach nieba’, jak kto woli, było ich bowiem wiele.
Tak więc zmęczona ale i zadziwiona tym nieziemskim anielskim zjawiskiem, rozpakowywałam kolejne pudła w Warszawce. Dla mych aniołów było to zdarzenie zwykłe i szare (anioły tak już mają – brakuje im tej podniosłości i zdolności do należytej oceny), zaś dla mnie cudowne i niebiańskie.
D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę-!!! – tak proste, małe i niepozorne (jak anioły) ale potrzebne niebywale 😉
~~~~~~
Jesteśmy dla innych czasami aniołami, nawet nie zauważymy kiedy…jednak oni to na pewno zauważą. Nie da się przewidzieć kiedy urastają nam skrzydła, ale w każdej chwili jesteśmy w stanie otwierać serce na innych 😉